TWÓJ KOSZYK: produktów: 0 wartość: 0,00 zł
PŁYTY CD ORAZ WINYLE DOSTĘPNE W SKLEPIE 'OD RĘKI' OZNACZONE SĄ ŻÓŁTYM PROSTOKĄTEM 'DOSTĘPNY'................ ALL COMPACT DISCS AND VINYLS AVAILABLE IN STOCK ARE INDICATED BY YELLOW RECTANGLE 'AVAILABLE'.            

Winyl

W Megadisku sprzedajemy klasykę ogólnie pojętego rocka z lat 60-tych, 70-tych i 80-tych, a także metalu od lat 80-tych do dnia dzisiejszego. 
 
Formy płatności:
- przelew na konto firmowe
- za pobraniem (płatność przy odbiorze).
 
Oczywiście w przypadku niezadowolenia klienta ze sprzedanej przez nas płyty gwarantujemy CAŁKOWITY ZWROT PIENIĘDZY (jedynie bez kosztów wysyłki) – pod warunkiem jednak, że wróci ona do nas (okładka i płyta) w nienaruszonym stanie; tzn. nawet bez odcisków palców na winylu. 
Tak więc można zamawiać ze 100% przekonaniem i zaufaniem – nasze gradacje są tak akuratne i wiarygodne jak to tylko jest możliwe!
Wszystkie płyty oceniane są wizualnie (najpierw OKŁADKA a potem PŁYTA), aczkolwiek zdecydowana większość z nich została przesłuchana we fragmentach bądź w całości. Różnice pomiędzy stopniami (np. pomiędzy M- i EX+) są bardzo niewielkie.
 
Proszę wziąć lekką poprawkę na niedoskonałość zdjęć – niektóre z nich są prześwietlone, przez co np. czarny jest ciemnoszary; minimalnie naruszona struktura papieru wygląda jak wyraźne wytarcia, a np. jasne odblaski przy grzbietach okładek wyglądają czasem jak wytarte fragmenty.
Wszystkie, oferowane przez nas płyty są czyszczone na audiofilskiej, profesjonalnej „pralce” Clearaudio Matrix – najlepszej na rynku. Płyn wraz z brudem wysysany jest z rowków winylu pod dużym ciśnieniem...
 
Paczki wysyłamy w ciągu 2-3 dni od momentu otrzymania pieniędzy. Wszystkie płyty pakowane są bardzo solidnie (dużo kartonu + folia bąbelkowa) i nic nie ma prawa się zagiąć ani uszkodzić. Natomiast winyl wyjmujemy z okładek , żeby uniknąć w transporcie przecięcia ich krawędzi .................................GRADACJA – OKŁADKA / PŁYTA .............
 
IDEALNY (M) – okładka i płyta zupełnie jak nowe; bez najmniejszych śladów używania – jakby wczoraj wyszły z tłoczni – niegrane. Czasem nawet zapieczętowane egzemplarze (okładki) nie są w stanie M! Bardzo rzadko takie egzemplarze trafiają na rynek!
 
IDEALNY- (M-) – okładka i płyta są praktycznie jak nowe – płyta może posiadać ze 3-4 drobne ryski (absolutnie nie wpływające na nic); okładka może jedną/dwie zmarszczki (1-2 cm), bądź niewielkie, 2-3 zagięcia. Częstokroć nowe, nieużywane egzemplarze są już lekko naruszone, tak więc jest to mój najwyższy stopień nie licząc idealnych ‘pieczątek’.
 
DOSKONAŁY+ (EX+)
Egzemplarz może nosić minimalne ślady używania. Okładka jest niemal w idealnym stanie, ale może posiadać kilka (dosłownie 3-4) niewielkich, niemal niewidocznych, przypadkowych przygięć; np. na rogach, bądź przy wejściu do płyty; ewentualnie śladowe przytarcia na froncie lub tyle. Natomiast winyl generalnie wygląda świetnie – prawie jak nowy, ale tu i ówdzie może mieć niewielką ilość (np. kilkunastu) drobnych, powierzchownych, pojedynczych rysek (tzw. papierówek) – widocznych wyłącznie pod silnym światłem i praktycznie nie wpływających na jakość dźwięku.
Opis długi, ale mój EX+ zadowoli 100% wybrednych kolekcjonerów. Jest to również stan który akceptuję w swojej kolekcji – a jestem wybredny jak mało kto....
 
DOSKONAŁY (EX)
Okładka prezentuje się wybornie, ale może mieć drobne skazy jak kilka zagięć; widoczne, lekkie przytarcia na fragmentach krawędzi, bądź też początki przytarć od wyciągania z półki (np. na górze i na dole) – mimo to wciąż wygląda świeżo i apetycznie. Winyl może mieć trochę drobnych rysek czy lekkich przytarć – jedynie w minimalnym stopniu pogarszających jakość winylu – bez jakichkolwiek zakłóceń dźwięku (tzn. przesterowań). To jest graniczny stan dla wybrednych kolekcjonerów.
 
DOSKONAŁY- (EX-)
Płyta dobrze się prezentuje, ale widać że już była używana. Okładka może np. posiadać kilka wyraźnych zagięć; bądź też dość wyraźne, koliste wytarcia od wyciągania z półki (tzw. 'ringweary’) – zwłaszcza w przypadku płyt amerykańskich które wycierały się ‘od patrzenia’ i są bardzo trudne do znalezienia w idealnym stanie!
Natomiast na winylu widać całkiem sporo bardzo drobnych rysek (‘papierówek) spowodowanych nieumiejętnym wyciąganiem z koperty – mogących leciutko potrzaskiwać, ale bez wyraźnego pogorszenia dźwięku.
 
BARDZO DOBRY+ (VG+)
Płyta wciąż porządnie utrzymana, ale nosząca już liczne ślady zużycia – okładka może posiadać widoczne przytarcia na brzegach i na powierzchni; sporo dość wyraźnych zagięć; bądź też bardzo widoczny odcisk koła (ringwear) na froncie i na tyle.
Winyl zwykle zawiera sporą ilość powierzchniowych (i kilka nieco głębszych) rysek - które niestety zaczynają dość wyraźnie wpływać na jakość winylu i w pewnym stopniu na dźwięk – trzaski zaczynają być wyraźne słyszalne w cichych miejscach; mogą się też pojawiać drobnie zniekształcenia.
 
BARDZO DOBRY (VG) – pułapka dla zbieraczy na całym świecie, gdyż w tym przypadku egzemplarz „bardzo dobry” jest co najwyżej „DOBRY”... Nasz VG jest ‘bardzo dobry’ a nie ‘bardzo zły’!
Okładka jest wyraźnie zużyta; posiada sporo zagięć i wyraźnych przytarć; powycierane krawędzie – nawet z drobnymi ubytkami, ale wciąż usatysfakcjonuje mniej wybrednego słuchacza; np. zbieracza pierwszych wydań unikającego wydawania sporych pieniędzy na drogie tytuły.
Poza tym obowiązują jeszcze takie (marne) stopnie, jak: dobry (GOOD), słaby (FAIR), kiepski (POOR) oraz zły (BAD), ale nie sensu ich tutaj przytaczać, gdyż z reguły nie sprzedajemy płyt poniżej stopnia VG+.
 
Wszystkie płyty są dokładnie oglądane pod ostrym światłem; większość jest także sprawdzana odsłuchowo, aczkolwiek nie mogę na 100% (a jedynie na 90%...) zagwarantować, czy czasem coś minimalnego nie ukryje się w rowkach... Sam jestem maniakiem i wiem doskonale, co to znaczy kupić źle ocenioną płytę! 
Proszę jednak pamiętać, że mamy do czynienia z (reguły dość wiekowymi – 25, 35, a nawet 50-letnimi) płytami winylowymi które mogą potrzaskiwać albo lekko szumieć od nowości – bez względu na wytwórnię czy kraj pochodzenia.
Z ponad 30-letniego doświadczenia wiem, że o ile winyl jako taki dostarcza ogromnej przyjemności to jednak czasem trzeba się pogodzić z pewnymi niedogodnościami spowodowanymi w trakcie tłoczenia (np. jakością użytego winylu – wiele, zwłaszcza małych wytwórni oszczędzało na kosztach…), bądź wadami ukrytymi przed ludzkim okiem. Oczywiście większość płyt staram się odsłuchiwać, ale niestety nie mogę zagwarantować na 100%, że gdzieś nie wyjdzie kilka głośnych ‘pyków’ (spowodowanych przez ziarno piasku) czy lekki szumek pod koniec ostatniego kawałka na stronie B… Kto nie może się z tym pogodzić (albo wietrzy podstęp w fakcie, że o tym wspominam…) niech lepiej pozostanie przy płytach CD.
 
Po sprawdzeniu kilkunastu tysięcy winyli wiem też, że kraj pochodzenia płyty w żadnym stopniu nie decyduje o jakości dźwięku! Oczywiście (bardzo drogie) brytyjskie czy (sporo tańsze) amerykańskie tłoczenia znane są z wysokiej jakości dźwięku (choć nie zawsze z idealnego winylu..), to jednak spotkałem setki brytyjskich, amerykańskich, a zwłaszcza japońskich pierwszych wydań które brzmiały znacznie słabiej niż ich odpowiedniki z Francji, Włoch czy z Holandii!
Proszę mi wierzyć, że np. większość oryginalnych płyt Pink Floyd brzmi znacznie gorzej w wersjach brytyjskich od edycji niemieckich! Np. pierwsze tłoczenie brytyjskiego LP "Sgt. Pepper..." (żółto-czarny Parlophone, 1967) jest jedną z najgorszych wersji jakie istnieją, zaś oryginalna, australijska edycja jest zabijająca! Jak się uda - proszę sobie to sprawdzić!
Dźwięk winylowej płyty zależy bowiem ‘nie od kraju pochodzenia’ ale od wrażliwości ucha i umiejętności technicznych inżyniera dźwięku (nieważne czy Włocha, Francuza czy Japończyka…) przygotowującego taśmę-matkę bądź jej kopię; a przede wszystkim od człowieka odpowiedzialnego za nacinanie rowków – potem będących integralną częścią  matrycy!
Z tego też powodu obecnie wydawane reedycje winylowych płyt są z reguły tak mało udane (np. koszmarny Classic Records, choć doskonały Sundazed) gdyż młodzi, wychowani na płycie kompaktowej (i nie mający pojęcia jak POWINIEN brzmieć STARY, ORYGINALNY winyl) dźwiękowcy wycinają część pasma wysokich tonów (pogłos, echo, szumki – to co najważniejsze) – jakoby w trosce o czystość wierność dźwięku…....................................................................................
I JESZCZE TROCHĘ OSOBISTYCH REFLEKSJI...

O oryginalności winylu decydują detale, detale i jeszcze raz detale. Znajomość tematu przychodzi bardzo powoli i stopniowo - wraz z doświadczeniem, czyli z tysiącami czy raczej z dziesiątkami tysięcy przerzucanych (studiowanych, porównywanych) egzemplarzy! W naszych opisach ZAWSZE podkreślamy, czy tłoczenie "jest pierwsze" (oryginalne)! I prawdę mówiąc nie ma żadnego znaczenia, czy pierwsze: brytyjskie, amerykańskie, niemieckie, japońskie czy włoskie (wszystkie grały dobrze!) - ważne jest, żeby płyta była "oryginalna" - z epoki, z możliwie najwcześniejszych matryc (A1/B1 niekoniecznie oznacza pierwsze tłoczenie!); żeby rodzaj papieru był zgodny z pierwotnymi zamierzeniami artysty itd. itd. 
Wart np. pamiętać, że numer katalogowy płyty albo wydrukowana na labelu czy na okładce data produkcji jest najmniej istotnym i najbardziej zwodniczym elementem jej oryginalności! Wystarczy choćby przywołać przykład płyt firmy Parlophone, Island czy Vertigo, gdzie numery pozostawały niezmienne przez lata a labele zmieniały się bardzo często... 
Stąd też najgorszym okresem dla płyty winylowej były lata 80-te a zwłaszcza reedycje klasycznych tytułów (płytkie, cienkie rowki wytłaczane w marnej jakości, coraz bardziej oszczędzanym - rosnąca cena ropy - winylu...); z drugiej strony np. metal częstokroć tłoczony był po prostu wybornie!
Nieco starsi zbieracze pewnie dobrze pamiętają dawne czasy, kiedy właściwie każdy album grał świetnie - nawet na słabym sprzęcie! Natomiast lata degradacji winylu (powtarzam: kiepskie reedycje w sklepach) spowodowały, że będący słabszym nośnikiem dźwięku CD nie dał czarnej płycie żadnych szans!
Proszę też pamiętać, że cena oryginalnej płyty zależy też od ilości pierwszego nakładu; obecnej popularności danego wykonawcy (czy tytułu) - czyli popytu; ilości wznowień; ile egzemplarzy w świetnym stanie krąży po świecie (te wszystkie ciemne, łatwo ścierające się okładki i pozbawione wewnętrznej folii koperty nie przyczyniały się do polepszenia stanu płyt)... 
Generalnie za najbardziej wartościowe i najbardziej poszukiwane uważa się świetnie zachowane albumy wydane jeszcze w latach 60-tych - powiedzmy tak do 1970-1971 roku. 
Co prawda w 'rozwiniętych' krajach nawet wtedy nie było problemów z dobrym, drogim (nie niszczącym płyt) sprzętem; jednak młodzież słuchała rocka z reguły na tanim sprzęcie i dobrze się bawiąc nie specjalnie zawracała sobie głowę kondycją winylu... A kiedy przyszło już opamiętanie a w międzyczasie rock nabrał nieco patyny, wtedy... oryginalne, pierwsze tłoczenie zniknęły na dobre z rynku a w sklepach pojawiły się reedycje - nowe, świecące, ale... dźwiękowo nieco gorsze a często też zubożone graficznie!
Jeszcze gorzej było z płytami MONO do których odtwarzania używano grubszych i cięższych igieł, przez co dźwięk degradował się w zastraszająco szybkim tempie! Ostatnie płyty w wersjach mono ukazały sie w Wielkiej Brytanii w 1970 roku (pomijam tytuły które nie zostały nagrane w stereo jak pierwsze 2 albumy The Rolling Stones...)
Tak więc siłą rzeczy na świecie jest nieporównywalnie mniej świetnie zachowanych egzemplarzy Revolver, Aftermath i Piper At The Gates Of Dawn niż Houses Of The Holy, Selling England By The Pound - nie mówiąc już o stosunkowo "późnym" Wish You Were Here... 
Piszę o tym, gdyż chciałbym zostać zrozumiany, dlaczego np. moje płyty z lat 60-tych są z reguły wyraźnie droższe niż tytuły wydane zaledwie 2-3 lata potem. 
Nie chcę popadać tutaj w mentorski ton, ale oryginalne i na dodatek pięknie utrzymane wydanie starej płyty znanego i zbieranego wykonawcy nie może być bardzo tanie! Okazje oczywiście się zdarzają, ale jest właściwie niemożliwością kupić zagranicą pierwsze tłoczenia w świetnym stanie - za grosze (np. 1-5 euro). Bo przecież płyty sprowadza się "stamtąd" a w Polsce z minionej epoki ostał się sam złom bądź też późne wznowienia (i oryginały) z początku lat 80-tych...
Tak więc, ceny naszych longplayów bazują na rynku europejskim i z oczywistych względów mogą dla niektórych zbieraczy stanowić swoiste zaskoczenie, czy wręcz przykre rozczarowanie... Z drugiej strony staram się jak najbardziej uwzględniać nasze realia i w wielu przypadkach wystawiam płyty w cenach znacznie poniżej ich realnej wartości!
Piszę o tym wszystkim, gdyż trudno mi się pogodzić z sytuacją, kiedy to podniszczone (ale niedrogie) trzecie lub czwarte tłoczenia (np. z drugiej połowy lat 70-tych) regularnie opisywane są w Allegro jako oryginały przez niektórych, pozbawionych skrupułów (a może tylko wiedzy...) sprzedawców. Czasem autentycznie "nóż się w kieszeni otwiera"...
Niestety, zwłaszcza wśród bardzo młodych ludzi panuje przekonanie, że używany winyl w pogiętej i pościeranej do bólu okładce to normalka... Stąd też np. Allegro pełne jest opisów typu: "stan płyty: prawie bardzo dobry - jedynie pies odgryzł róg okładki - ale przecież wydawnictwo ma już 15 lat"... Masakra!
Dla mnie nie ma absolutnie żadnego znaczenia (no, może prawie...) ile płyta ma lat - pościerany album Beatlesów z 1965 roku bedzie tak samo oceniony jak np. LP Metalliki - z 1991 - tyle że Beatlesi wciąż będą się prezentować dumnie; natomiast Metallica - żałośnie... Tak więc nie ma mowy o żadnym: "jak na swoje lata płyta jest w świetnym stanie"... Albo ktoś o to przez całe lata dbał, szanował (i w końcu mu się to opłaciło...) - albo nie. Oczywiście zachowany w idealnym stanie, 40-letni egzemplarz musi robić wrażenie, ale ma to po prostu swoje odbicie w cenie...

Niestety, okrutna prawda jest taka, że nie produkujemy jeszcze wehikułów czasu; tak więc za pięknie utrzymane egzemplarze sprzed 35-45 lat płaci się o wiele, wiele drożej, niż za te używane, zgrane - w tzw. "bardzo dobrym" (VG i gorszym) stanie. Bardzo stare tłoczenia w świetnym stanie z pewnością są więcej warte niż wznowienia z lat 80-tych; czy też zupełnie nowe (częstokroć bardzo atrakcyjne i nie pozostawiające alternatywy) reedycje.

Miłego słuchania!

JACEK LEŚNIEWSKI